Jacek Podsiadło
Opole. Ekloga czerwcowa
Opole. Ekloga czerwcowa
Szumią ogródki piwne zarybione ludźmi.
Pod drzwiami USC rozsypany ryż.
O, jest już młody bób po pięknych, wysokich cenach.
W publicznych wodach płodowych pływają przechodnie.
Podejrzane to wszystko jak szept w oranżerii.
Przez plac przy świątyni przejeżdża w żółtym mini
dziewczyna na rowerze, pewnie w dobrej wierze.
Ogląda się za kaleką, który ogląda się za nią
i tak bełkocze, że w końcu sam sobie przerywa.
Nad bankiem wiszą widma niespłaconych kredytów.
Rolady dolarów przechodzą z rąk do rąk.
Nóż się otwiera w kieszeni i wszyscy skrzywdzeni milkną.
Dzieciaki na ulicy bawią się kośćmi rodziców.
Krzywią się perspektywy, widoki łżą widokom.
Autobus wyskubuje pędy panienek z przystanków.
Żule leżą w akacjach jak nieogolone królewny,
palą carmeny, spijają miód z kolońskich wód.
Ktoś próbuje rozpaczać, bo rozpacz się opłaca.
Po korytarzach ratusza krążą łapówki, aż szumi,
do ryżu przychodzi sprzątaczka i już, pozamiatane.