Bronka Nowicka
[Biegnąc, ciągle biegnąc za niemożliwym, wyhodowałam źrebaka]
[Biegnąc, ciągle biegnąc za niemożliwym, wyhodowałam źrebaka]
Biegnąc, ciągle biegnąc za niemożliwym, wyhodowałam źrebaka. Gdy namacałam go w dole brzucha, był wielkości jabłka. Poczułam wtedy apetyt na węgiel i wapno. Kiedy źrebak zaczął się we mnie obracać, jak owoc zawieszony na nitce, wiedziałam, że muszę spać na trawie i jeść ziemię. Tak pasione zwierzę nauczyło się wierzgać. Co rusz pokazywało mi któreś z kopyt pod skórą. Później ganiało od pępka do piersi, aż się nie stało zbyt duże na te galopady. Wtedy jakby zamarło i tylko czasem słyszałam ze środka rżenie.
Dziś urodziłam. Kobiety wymasowały mi brzuch słomą, sznurami porodowymi wyciągnęły źrebaka. Rozebrały go z błon płodowych, które związały w węzeł.
– Ma oczy po tobie – powiedziały i zostawiły nas samych, żebym spokojnie karmiła.
Teraz leżę, jeszcze odpoczywam, a on na chybotliwych nogach znika w sadzie.