Adam Pluszka
2. dla Gastona Bachelarda
W głębi materii krzewi się mroczna roślinność. Stąd
blisko do kwietyzmu, a stamtąd wszędzie jest daleko.
Właśnie wracam. Za chwilę wsiądę w wagon i metrem
odmierzając kolejne stacje trafię do naszego ogrodu
botanicznego, gdzie brak jest skrajnych kolorów,
całość tonie w delikatnym półmroku. Tu usta ciepło
przypominają każdy kwiatu płatek, choćby były
ściśnięte mrozem na żółto rysowanej ulicy. Tutaj wiele
słów nie pada, bo widzieć się możemy tylko przez
zamknięte oczy. A krzykiem spłoszą się dopiero co
narodzone pędy ufnie owinięte wokół nogi. Ruszać
też się nie ma co gwałtownie. Co skryte za plecami
miewa twardość codzienności. Ona ma obce dłonie i
palcami złożonymi w sekator przetnie, czego nie widać.