Halina Janod 
Translator

on Lyrikline: 5 poems translated

from: nemščina to: poljščina

Original

Translation

Warten auf Schwalben

nemščina | Ilma Rakusa

Der Flieder verblüht, doch die braunen Blüten
erinnern. Im Grün. So schnell der Wechsel,
eben noch Duft, dann keiner. Jetzt blüht es
nebenan, schaumweiss, ein kleiner Strauch
und will es beweisen. Die Vögel sporadisch,
im Dickicht versteckt. Schwalben? Albern
keine herum. Und warum? Im galizischen
Lemberg schrien sie schon, über spitzen
Giebeln. Hier nicht. Sind wo hängen
geblieben. Ich möchte wissen, an welchen
Drähten. Späher, weisst du's?

© Ilma Rakusa
Audio production: LiteraturWERKstatt Berlin 2009

Czekać na jaskółki

poljščina

Bez przekwitł, lecz zbrązowiały kwiat
pamięta. W zieleni. Szybka zmiana –
przed chwilą pachniał, teraz nie. Już kwitnie
obok, biała piana, ten mały krzak też
pragnie tego dowieść. W gęstwinie ukryły się
pojedyncze ptaki. Jaskółki? I tak zupełnie
bez wygłupów? Dlaczego? We Lwowie,
w Galicji, już wykrzyczały swoje, tutaj
jeszcze nie. Ciekawe jakie je
zatrzymały druty. Pod
patrywaczu, powiesz?

Przełożyła Halina Janod

Sommer

nemščina | Ilma Rakusa

Sommer ist:
wenn das Zimmer bei halbgeschlossenen
Jalousien vor sich hin dämmert,
wenn eine einsame Fliege brummend
das Freie sucht und nicht findet,
wenn draussen Zikaden zirpen
bei brütender Hitze, während über
die Fliesen Lichthasen huschen,
zitternd weisse Geschöpfe,
und Vasen, Töpfe, Krüge als
Stilleben gänzlich ruhen.

© Ilma Rakusa
Audio production: LiteraturWERKstatt Berlin 2009

Lato

poljščina

Lato jest
kiedy pokój sobie drzemie
a żaluzje są spuszczone do połowy,
kiedy bzyczy pojedyncza mucha
bo chce na wolność i nie daje rady,
kiedy na tym nieznośnym skwarze
cykady cykają, a na kafelkach
odbijają się zajączki
jak jasne drżące stworzenia,
a wazy, misy i dzbanki jako martwa natura
nie poruszają wcale

Przełożyła Halina Janod

September

nemščina | Ilma Rakusa

Tumber Sonntag. Die Leitung schweigt.
Und Schneeluft in den Gärten. Kalt.
Der neunte Monat altert vor sich hin
fatal und ohne Farben. Es ist schon
spät. Zu spät vielleicht. Und klamm.
Am Ebereschenbaum die Beeren
wehren keine Vögel ab. Der Stamm
der Birke keine Spechte. Flechten
überall. Ein Rechen. Die Gartenstühle
schlaff und weiss. Verzichtbar ist der
Tisch. Die Leere kommt. Geheiss.

© Ilma Rakusa
Audio production: LiteraturWERKstatt Berlin 2009

Wrzesień

poljščina

Jest mdła niedziela. Milczy telefon.
W ogrodzie powietrze śnieżne. Chłód.
Dziewiąty miesiąc starzeje się, ot tak,
fatalnie i bezbarwnie. Już późno.
Może za późno. I mokro.
Czerwony owoc jarzębiny
przyciąga ptaki.
Pień brzozy dzięcioły. Na wszystkich drzewach
mech. Są grabie. Są ogrodowe krzesła
jasne i sflaczałe. Stół jest już
niepotrzebny. Robi się pusto. I tak ma być.

Przełożyła Halina Janod

Koffer

nemščina | Ilma Rakusa

Koffer sind Koffer
sind Abschied
sind Leder
sind Fass-mal-an
sind Pack-mich-voll
und wieder aus
sind Bäuche
sind Häuschen
sind Wir-ziehen-von-
hier-nach-dort
und von dort
ach ja
nach weiter

© Ilma Rakusa
from: Mehr Meer
Literaturverlag Droschl,
Audio production: LiteraturWERKstatt Berlin 2009

Walizki

poljščina

Walizki to walizki
to pożegnania
to skóra
to dotknij-mnie
to spakuj
to rozpakuj-mnie
to wybrzuszone boki
to nasze małe domki
to przenosimy-się-stąd
do-tamtąd
a stamtąd
no tak
jeszcze dalej

Przełożyła Halina Janod

In Gedanken: Corso

nemščina | Ilma Rakusa

Anchorage. Will ich dahin? Ins Eis? Doch
eher nein. Wenn Zypressen locken, dunkle,
aus den Büchern des Südens. Zypressen,
Zitronen, Zeitungsverkäufer mit traurigem
Blick und ermatteter Zunge. Zigeunerkids.
Der Rahmen ist keiner: ein Corso, ein Park,
verschattet. Aber Gerüche gibt's wie in den
Küchen der Kindheit: nach geröstetem Mais
und gerösteten Mandeln. Der Wind trägt
sie landeinwärts. So geht sich's langsam.
Auf ab. Mit wehendem Mantel.

© Ilma Rakusa
Audio production: LiteraturWERKstatt Berlin 2009

Głowa pełna corso

poljščina

Anchorage. Czy bym tam chciała? W ten lód?
No, chyba nie. Gdy wabią ciemne cyprysy
z książek południa. Cyprysy,
cytryny, gazeciarze o smutnym
wzroku i zdartym gardle, i cygańskie dzieci.
Obrazek nie ma ramy: corso i park
i cień. Ale zapachy jak
w kuchni dzieciństwa: prażona kukurydza,
prażone migdały. Wiatr niesie je
w głąb lądu. Niespiesznie się tutaj chodzi
to w jedną, to w drugą stronę. Płaszczowi wiatr unosi poły.

Przełożyła Halina Janod