Iryna Tsilyk

украинский

Bohdan Zadura

польский

.дружина лота.

"Ніц немає у цій країні", –  каже дружина Лота
рвучко й так презирливо. "Але правда. Ну що в нас зловиш?"
Суп кипить, чуже дзєцко спить (година – двадзєшьча злотих),
поки Лот ганяє з Голландії машини на продаж.
Все було – збирала трускавки, гляділа стару фрау
в тому місті, де вмирають лише у своїх постелях, 
де занадто багато віками узгоджених правил, 
де усі ґарґульї такі вгодовані на костелах.
Головне – не озиратись, не повертатись нізащо. 
Ну хіба до чужих кімнат. Знімати взуття й одежу, 
під гарячим душем стояти вічність цілу і завше
засинати вже тоді, коли небо стає бежевим.
Головне – вивчити доньку. Бо тут немає нічого. 
Тільки ранки вдома такі дзвінкі й так тихо надвечір...
І вона зненацька страшно кричатиме щось про Бога, 
коли митник укотре перетрусить всі її речі.
Лот пішов, мама хвора... Стоїть. Заходить в Петра і Павла, 
ставить свічку. Вогник шкрябає змерзлі шорсткі долоні.
Вона точно знає, що десь колись промахнулась знагла. 
Бо інакше чому тепер ці щоки такі солоні?

© Iryna Tsilyk
Аудиопроизводство: Haus für Poesie / 2017

.Żona Lota.

„Niczego nie ma w tym kraju” – mówi żona Lota
gniewnie i pogardliwie. „Prawda. Lecz co u nas złowisz?”
Kipi zupa, śpi cudze dziecko (godzina – dwadzieścia złotych),
kiedy Lot z Holandii sprowadza na sprzedaż samochody.
Wszystko było – zbierała truskawki, starej frau doglądała
w tym mieście, gdzie ludzie umierają tylko we własnej pościeli,
gdzie jest zbyt wiele przez wieki uzgodnionych reguł,
gdzie wszystkie gargulce na kościołach są takie odkarmione.
Najważniejsze to nie oglądać się, nie wracać nigdzie za nic.
No chyba do cudzych pokojów. Zdejmować buty i ubranie,
pod gorącym prysznicem stać całą wieczność i zawsze
zasypiać dopiero wtedy, gdy niebo robi się beżowe.
Najważniejsze – wykształcić córkę. Bo tutaj nie ma niczego.
Tylko ranki w domu takie dźwięczne i tak jest cicho pod wieczór...
I ona znienacka krzyczy straszliwie coś o Bogu,
gdy celnik po raz drugi przetrząsa wszystkie jej rzeczy.
Lot odszedł, matka chora... Stoi. Wchodzi do Piotra i Pawła,
stawia świeczkę. Płomyk drapie zziębłe szorstkie dłonie.
Że kiedyś coś przegapiła, teraz wie dokładnie.
Bo inaczej czemu by miała policzki takie słone?  

Tłumaczenie: Bohdan Zadura