Enrique Winter

испанский

Marta Cichocka

польский

Mercadería

No tuve un amigo imaginario.
No me subí con él a una casa en el árbol ni a los árboles.
No formé una pandilla ni hice pactos de sangre con los vecinos.
No jugué con ellos en la calle,
no me manché con barro porque ellos lo hiciesen
ni me entré por comida casera.
No usé la jardinera igual a mi hermano.
No me gustó la más linda del curso, no formé un club de nada.
No fui punk ni metalero. No actué en una compañía.
No me asocié a un club deportivo ni a una liga de fútbol,
menos a una tribu urbana.
No participé en ninguna junta de vecinos.
No milité en un partido político.
Casi ni fui a los cumpleaños familiares. No conocí a los sobrinos menores.
No conviví con una pareja ni me proyecté más allá de sus caderas.
No llamé ni me llamaron diariamente.
Nadie me fue y a nadie le fui incondicional. Ni lo pedí.
No tuve un colectivo ni un grupo cerrado de amigos.
No hubo una cofradía a la que pedirle pega,
no recurrí a influencias protectoras, ni las hubo.
No trabajé con compañeros de estudio.
No confabulé con grupo alguno para instalar a alguien.
No me esperó nadie en las ciudades a que me mudé ni tuve domicilio fijo.
No me sentí inseguro para pedir el mismo cigarrillo o el mismo trago
de la tele. No tuve tele ni sus temas.
No tuve cargas familiares en la isapre ni tuve isapre.
Tampoco ropa de marca ni la necesité.
No me inscribí en messenger, blogs, fotologs ni facebook.
No tuve deudas ni aparenté lo que no tuve.
Mi tiempo pasado jamás me pareció mejor.
No cambié mi vida por la de nadie ni lo haría.
No los cargué con mis problemas por parecerme menos graves
y los del resto me fastidiaron un poco.
Soy absolutamente libre (y me arrepiento).

© Enrique Winter
Из: Guía de despacho
Santiago: Cuarto Propio, 2010
Аудиопроизводство: Taken from the album 'Agua en polvo' (Santiago: Cápsula Discos, 2012) by Winter Planet

Towar

Nie miałem wyimaginowanego przyjaciela.
Nie wspinałem się z nim do domku na drzewie ani na drzewa.
Nie miałem swojej bandy ani nie zawierałem przymierza krwi z sąsiadami.
Nie bawiłem się z nimi na ulicy,
nie brudziłem się błotem, tak jak oni by to robili,
ani nie wracałem do domu na jedzenie.
Nie używałem ogrodniczek takich samych, jak mój brat.
Nie podobała mi się najładniejsza w klasie, nie stworzyłem żadnego klubu.
Nie byłem punkiem ani metalem. Nie grałem w żadnym teatrzyku.
Nie zostałem członkiem klubu sportowego ani ligi piłkarskiej,
tym bardziej żadnego miejskiego plemienia.
Nie uczestniczyłem w żadnym zebraniu wspólnoty.
Nie udzielałem się w partii politycznej.
Prawie nie chodziłem na uroczystości rodzinne. Nie poznałem młodszych kuzynów.
Nie mieszkałem razem z partnerką ani nie wyobrażałem sobie przyszłości poza jej biodrami.
Nie dzwoniłem ani nie odbierałem codziennie telefonów.
Nikt dla mnie ani ja dla nikogo nie byłem konieczny. Ani o to nie prosiłem.
Nie miałem swojego kolektywu ani zamkniętej grupy przyjaciół.
Nie było bractwa, które mógłbym poprosić o pracę,
nie uciekałem się do wpływów ochronnych, nie było ich.
Nie pracowałem razem z kolegami ze studiów.
Nie konfabulowałem z jakąkolwiek grupą, żeby kogoś zainstalować.
Nie czekał na mnie nikt w miastach, do których się przeprowadzałem i nie miałem stałego miejsca
zamieszkania.
Nie czułem się niepewny, by poprosić o tego samego
papierosa czy ten sam łyk
z telewizji. Nie miałem telewizji ani jej tematów.
Nie płaciłem za ubezpieczenie rodzinne ani nie miałem prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego.
Nie miałem też markowych ubrań i nie potrzebowałem ich.
Nie założyłem konta na messengerze, blogach, fotologach ani facebooku.
Nie miałem długów ani nie udawałem, że mam coś czego nie mam.
Mój czas przeszły nigdy nie wydawał mi się lepszy.
Nie zamieniłem się z nikim na życie i nie zrobiłbym tego.
Nie zrzucałem swoich problemów na innych, żeby wydały mi się mniej poważne,
a te cudze trochę mnie znużyły.
Jestem absolutnie wolny (i bardzo żałuję).

Tł. Marta Cichocka.
Z: Puste spacje. Kraków: Lokator, 2017.