Roman Honet
podwójna brama nocy
podwójna brama nocy
zasnąłem pijany w lesie i zaraz
wstałem. ten blask przy drodze
to nadbiegały zwierzęta zaszlachtowane w rzeźni,
zwierzęta o kopytach dźwięczących jak trzos
zmrożonej krwi – ten cień mężczyzny
wypalający spojrzeniem otwory
w ziemi – to powracałeś ty, komandorze. a księżyc
tamtej nocy lśnił jak widmo mózgu
kogoś, kto jest bity. przepływał
las, jego postacie przybrane
w pleśń i stroboskopy, podwójna brama
nocy – opera i ubój. i przyłapałem się,
że nie ma nigdzie dzieci z moich
dawnych niedziel, nie ma już
kolędników minionych zim, cichych
i mądrych kobiet, które przybyły
na chwilę, na seans ciała