Iryna Tsilyk

ukrainien

Bohdan Zadura

polonais

*** [Я втомилася почуватися винною]

«Я втомилася почуватися винною, – кажеш ти.
– У вас війна, а я живу у Швейцарії.
Ну, ти ж розумієш?»

Різдвяний ямарок десь у центрі Європи.
Ми лущимо смажені каштани, на пальці хукаємо.
Ніжний час Адвенту.
Хтось тоненько співає ‘Hallelujah’,
хтось чикрижить омелу на порційні гілки,
а декотрі смакують ковбаски.

«Але справді!»
– червонієш ти аж до корінців волосся,
так, ніби вечірнє сонце залило іржавим теплом
сутінковий ліс.

Моя мила ровесниця, ледь знайома.
Така сама, зовсім інша.
Упродовж кількох днів поетичного фестивалю
ми тчемо разом високі матерії, розмотуємо клубки слів,
шукаємо з лабіринту наших питань вихід,
якого нема.

“Знаєш, ми тут в усьому винні, усім винні,
– продовжуєш ти
вже і дійсно втомлено.
– Входячи в дім, не забудь зняти шапку,
помити руки, перепросити за колоніальне минуле
або чужу війну… Вибач».

Ти кажеш – вибач, і я кажу – вибач.

Слон у посудній крамничці,
солдафон на брейгелівському карнавалі,
я також втомилася почуватися винною.

Але сонце світить, і ми йдемо між людей,
і глювайн небезпечно підстрибує в наших стаканчиках,
вихлюпується червоним та липким.

Ми не знаємо,
що кілька днів потому
нові бомбардування в Алеппо, теракти у Стамбулі
та в Берліні, на різдвяному ярмарку,
заберуть десятки життів.

Ти скажеш – о боже мій, і я скажу – о боже мій,
читаючи новини з монітора.

Лінія фронту завжди ближча, ніж здається.
Але ні, ми з тобою в цьому не винні.
Ну, ти ж розумієш?

© Iryna Tsilyk
Production audio: Haus für Poesie / 2017

*** [„Zmęczyło mnie poczucie winy – mówisz]

„Zmęczyło mnie poczucie winy – mówisz,
- U  was wojna, ja mieszkam w Szwajcarii.
Rozumiesz, prawda?”

Bożonarodzeniowy kiermasz gdzieś w centrum Europy.
Łuskamy pieczone kasztany, dmuchamy na palce.
Łagodny czas Adwentu.
Ktoś cieniutko śpiewa „Alleluja”,
ktoś dzieli jemiołę na gałązki,
niektórzy jedzą kiełbaski.

„Ale naprawdę!”
- rumienisz się aż po cebulki włosów,
tak jakby wieczorne słońce zalało rdzawym ciepłem
mroczny las.

Moja miła rówieśnica, ledwie znajoma.
Taka sama, całkiem inna.
Przez kilka dni festiwalu poetyckiego,
tkamy wspólnie wysokie materie, rozplątujemy kłębki słów,
w labiryncie naszych pytań szukamy wyjścia,
którego nie ma.

„Wiesz, my tu jesteśmy wszystkiemu winni, wszystkiemu” –
mówisz dalej
już rzeczywiście zmęczona.
- Wchodząc do domu, nie zapomnij zdjąć czapki,
umyć rąk, przeprosić za kolonialną przeszłość
albo cudzą wojnę… Wybacz”.

Ty mówisz – wybacz, i ja mówię – wybacz.

Słoń w składzie porcelany,
prostak na breuglowskim święcie,
też zmęczyło mnie poczucie winy.

Ale słońce świeci i wchodzimy między ludzi
i grzane wino niebezpiecznie podskakuje w naszych kieliszkach,
wychlapuje się czerwone i lepkie.

Nie wiemy,
że za kilka dni
nowe bombardowania w Aleppo, ataki terrorystyczne w Stambule
i w Berlinie, na bożonarodzeniowym kiermaszu,
pochłoną dziesiątki ofiar.

Powiesz – o mój boże, i ja powiem – o mój boże,
czytając wiadomości z monitora.

Linia frontu jest zawsze bliżej, niż się zdaje.
Ale my nie jesteśmy temu winne.
Chyba rozumiesz.

Tłumaczenie: Bohdan Zadura