Zofia Bałdyga

polonais

Co bys měl synku vědět o Dantem

Ptáš se, jak dospěje básník k pravému vidění?
Inu, nejsem básník. Sepsal jsem jen v deseti dnech
žertovné příběhy, leč proto mi otázku nekladeš.
Jeho by ses měl ptát! Pravda, psal jsem o něm rád.
Byl mi dražší než první doušek vody po prohýřené noci
a jeho hlas byl sladší než polibek macaté Julie.
Ne, v pekle ta odpověď neleží. Anebo leží,
ale úplně, úplně jinak. Víš, on měl tak
snědou pleť, že ženské si špitaly: „To je ten,
co chodí do pekla a zpátky, kdykoli se mu zlíbí,
a nosí sem nahoru zprávy o těch, co jsou tam dole.“
Ale v tom to nebylo. Nebyla to troufalost.
On nebyl troufalý. Ani zpupný. Měl bys vědět synku,
že když tam byl, uviděl jeden z těch ubožáků,
kterým Soudce železný trest vyměřil, že Dante vrhá stín
nalevo, nalevo, představ si! Tak tím našeho mistra překvapil,
že se ohlédnul a hned od svého mistra, však víš, toho,
jemuž pohled na nebeskou báň, neb jest pohan, je odepřen,
schytal pokárání, ať se mu mysl nekalí a postupuje vpřed.
Víš, jednu věc ale Vergilius přeci jen nevěděl,
že to, že se ohlédnul, souviselo právě s tím, že vrhal
stín nalevo, nalevo, stín! Protože svůj poklad máš,
kde je tvé srdce. A když srdce máš, máš poklad,
řekl bych. Tak já ti to povím. On vešel do ráje
s jizvami své florentské lásky. A slyšel tam slova,
tak jednoduchá, až prostinká: „Jsem to já, ano, Beatrice.“
A v tom je klíč, že vešel do ráje s jizvami. Nic víc.

© Adam Borzič
Extrait de: unpublished manuscript
Production audio: Haus für Poesie, 2017

Co powinieneś, synku, wiedzieć o Dantem

Pytasz, jak poeta dojrzewa do prawdziwego widzenia?
Nuż, ja nie jestem poetą. Spisałem jedynie w dziesięciu dniach
żartobliwe historie, to nie przyczyna, dla której zadajesz mi pytanie.
To jego powinieneś pytać! To prawda, pisałem o nim chętnie.
Był mi droższy niż pierwszy łyk wody po przehulanej nocy
a jego głos był słodszy niż pocałunek pulchnej Julii.
Nie, ta odpowiedź nie leży w piekle.Albo leży,
ale zupełnie, zupełnie inaczej. Wiesz, on miał tak
śniadą karnację, że kobiety szeptały: „To ten,
który chodzi do piekła i z powrotem, kiedy mu się spodoba,
i nosi tu na górę wieści o tych, którzy są tam w dole.”
Ale to nie było to. To nie była zuchwałość.
On nie był zuchwały. Ani butny. Powinieneś wiedzieć, synku,
że kiedy tam był, jeden z tych biedaków, którym Stwórca
wymierzył karę żelazną, zobaczył, że Dante rzuca cień
na lewo, na lewo, wyobraź sobie! Tak tym zaskoczył naszego mistrza
że się obejrzał i z miejsca został skarcony przez swego mistrza,
wiesz, tego, któremu odmówiono widoku niebańskiej kopuły,
albowiem to poganin, niech mu się myśl nie mąci i kroczy wprzód.
Wiesz, Wergiliusz nie wiedział jednak jednej rzeczy,
że to, że się obejrzał, wiązało się z tym właśnie, że rzucał
cień na lewo, na lewo, cień! Twój skarb jest bowiem tam,
gdzie masz serce. A kiedy masz serce, masz skarb,
powiedziałbym. Więc mówię ci. On wszedł do raju
z bliznami swojej florenckiej miłości. I usłyszał tam słowa
tak zwyczajne, tak niewymuszone: „To ja jestem, tak, Beatrycze.”
I oto jest klucz, on wszedł do raju z bliznami. Więcej nic.

Tłumaczenie: Zofia Bałdyga