www.gaydar.pl

                        I.

Po trzech latach udanej miłości logować
się tutaj – co za afront. Dla jednych: gagatek
w ślubnym wdzianku (Armani, Gucci, Kielman, Patek),
z portfelem pełnym szczęścia, wchodzący na stypę
u biedaków; dla drugich – jakiś brzydal (sprzątacz,
akwizytor, listonosz), który przez pomyłkę

staje w progu i patrzy ze znudzoną miną
na zajefajną orgię. Więc staję i patrzę,
na jednych i na drugich: tych z tłumionym płaczem
i rozmazanym tuszem, co raz i na wieki,
i tych, którzy przyjadą, przelecą, zawiną
się z powrotem (śnieg, plecak, na plecaku rekin).


                        II.

Parada ciał. Jak wszędzie. Owłosione brzuchy,
i umięśnione plecy po solarium. Chude
klatki licealistów. Niepijący student.
Kolo z Lidzbarka czeka na swojego księcia.
Wyniucham twoje soxy
– fotka, na niej gruby
blondynek w okularkach. A każdy do wzięcia.

A pod tym wszystkim płynie jak podziemna rzeka
sekwencja wnętrz: firany z fabrycznej koronki,
narzuty na fotelach, tapetowe wzorki,
na prawo od erekcji plakat z Annie Lennox,
na lewo – złoty puchar za zdobycie miejsca.
Lubię: seks tradycyjny, uległość, piss, przemoc.


A rzeka płynie głębiej i rozpuszcza less,
przecieka przez profile i reguły gry,
i szemrze, że są ludzie, ich domy i psy
i że nic nie wynika z tego, że jest brzuch,
firana, gg, email. Bo pod wszystkim jest
inna rzeka, najgłębsza, i płynie bez słów.


Warszawa, 13. VII. 2006

© Jacek Dehnel
Extrait de: Ekran kontrolny
Production audio: Haus für Poesie, 2021

www.gaydar.pl

I.


Nach drei Jahren Liebe sich einloggen in diesem Portal

– welch ein Affront. Für die einen: ein Futzi

im Hochzeitsstaat (Armani, Kielmann, Gucci),

mit einer Brieftasche voller Glück, zum Leichenschmaus

bei den Armen; für die anderen – irgendein Scheusal

(Briefträger, Putzer, Kundenwerber), das aus


Versehen an der Tür steht, die Miene gelangweilt,

und die coole Orgie betrachtet. Ich stehe und blicke

auf die einen wie die anderen: die das Weinen unterdrücken,

das Make-up verwischt, ab und zu, doch nie vorbei,

und den, der kommt, vögelt, dann schnell zurückeilt

(im Schnee, mit Rucksack, auf dem Rucksack ein Hai).


II.


Parade der Körper. Wie überall. Behaarter Bauch,

muskulöse Rücken, braun vom Solarium. Schmal

die Brüste der Gymnasiasten. Student, kein Alk.

Ein Freund aus Lidzbark wartet auf deine Gaben.

Ich wittere deine Sox – ein Foto, darauf

ein dicker Blonder mit Brille. Und jeder zu haben. 


Und unter all dem fließt, unterirdisch, der Fluss

der Innenausstattung: Gardinen mit Spitzen, nach Gusto,

auf den Sesseln Überwürfe, Tapetenmuster,

rechts der Erektion hängt Annie Lennox, auf Plakat,

links – ein goldener Pokal für den besten Schuss.

Ich mag: traditionellen Sex, Unterwürfigkeit, Piss, Gewalt.


Doch der Fluss fließt tiefer, und er frisst

den Löß an, rinnt durch Spielregeln, Profile, und

er murmelt, es gibt Menschen, mit Haus, mit Hund,

und nichts resultiert aus Plätzen dieser Sorte,

aus Bauch, Gardine, E-Mail. Denn unter allem ist 

ein anderer Fluss, der tiefste, und er fließt ohne Worte.


Warschau, 13 VII 2006

Aus dem Polnischen von Renate Schmidgall