Pokój

Pokój, w którym pracuję, jest sześcianem
jak kostka do gry.
Jest w nim drewniany stół
o upartej chłopskiej sylwetce,
leniwy fotel i czajniczek do herbaty
z wydętą habsburską wargą.
Z okna widzę kilka chudych drzew
cienkie obłoki i dzieci z przedszkola,
zawsze zadowolone, głośne.
Czasem w oddali błyśnie szyba samochodu
albo, wyżej, srebrna łuska samolotu
Najwyraźniej inni nie tracą czasu
gdy ja pracuję, szukają przygód
na ziemi i w przestworzach.
Pokój, w którym pracuję, to camera obscura.
Czym jednak jest moja praca -
dużo nieruchomego czekania,
przewracania kartek, cierpliwej medytacji
bierności, które nie spodobałyby się
sędziemu o chciwym spojrzeniu
Piszę tak powoli, jakbym miał żyć dwieście lat
Szukam obrazów, których nie ma,
a jeśli są to zwinięte i schowane
jak letnie ubrania w zimie,
gdy mróz kaleczy usta.
Marzę o absolutnym skupieniu; gdybym je znalazł
zapewne przestałbym oddychać
Może to dobrze, że tak niewiele mi się udaje.
Ale przecież słyszę jak gwiżdże pierwszy śnieg,
słyszę delikatną melodię światła dziennego
i groźny pomruk wielkiego miasta.
Piję z małego źródła,
moje pragnienie jest większe niż ocean.

© Adam Zagajewski
Extrait de: Pragnienie
Kraków: Wydawnictwo a5, 2000
Production audio: 2006, Literaturwerkstatt Berlin

DAS ZIMMER

Das Zimmer, in dem ich arbeite, ist sechseckig
wie ein Spielwürfel.
Darin gibt’s einen Holztisch
von starrköpfigem bäurischem Umriß,
einen trägen Sessel und ein Teekännchen
mit wulstiger Habsburgischer Lippe.
Durchs Fenster sehe ich ein paar dürre Bäume,
dünne Wolken und Kinder aus der Vorschule,
immer vergnügt, laut.
Manchmal blitzt in der Ferne die Scheibe eines Autos auf
oder, höher, die Silberschuppe eines Flugzeugs.
Andere vergeuden offensichtlich nicht ihre Zeit,
während ich arbeite, suchen sie Abenteuer
auf der Erde und im All.
Das Zimmer, in dem ich arbeite, ist eine camera obscura.
Was aber ist meine Arbeit –
lange reglos warten,
Zettel wenden, geduldig meditieren, eine
Passivität, die dem Richter mit gierigem Blick
nicht gefallen würde.
Ich schreibe so langsam, als hätte ich zweihundert Jahre zu leben.
Ich suche Bilder, die es nicht gibt,
und wenn es sie gibt, dann zusammengerollt und versteckt
wie der Sommeranzug im Winter,
wenn Frost den Mund verletzt.
Ich träume von absoluter Konzentration; fände ich sie,
hörte ich wohl auf zu atmen.
Vielleicht ist es gut, daß mir so wenig gelingt.
Aber ich höre doch, wie der erste Schnee pfeift,
höre die sanfte Melodie des Tageslichts
und das bedrohliche Grollen der großen Stadt.
Ich trinke aus kleiner Quelle,
mein Durst ist größer als der Ozean.

Aus dem Polnischen von Karl Dedecius
Aus: Die Wiesen von Burgund, München: Hanser, 2003.