Piotr Sommer
WIERSZ URODZINOWY
Bo na pustawych gałęziach października
kurczą się już owoce jarzębiny
za dnia kiedy je widać z okna
i w nocy kiedy ich nie widać też
a one zawsze znaczą tę ładną krwistą część jesieni
która o śmierci tylko przypomina
ale się nad nią jeszcze nie rozwodzi
i ledwie zaszeleści czasem pod nogami
Bo złota czerwień to tylko wszystko
co dzisiaj rano zapowiadała wiosna
Bo w szafie chroboczą chyba myszy
lecz może nie naruszą samego dębu
Bo jeszcze wczoraj byłaś niezadowolona
z siebie a dziś będzie inaczej dlaczego
miałoby być tak samo
skoro trzydzieści pięć wydaje ci się
bardziej serio niż dwadzieścia osiem
Bo zacząłem to u mojej nieobecnej
po dziewięciu miesiącach w przeddzień twoich urodzin
Bo wszystko ma swój nazbyt ścisły czas
Bo język zamieszkał w ustach
żeby ci zdążyć to powiedzieć
w urodziny bo przecież prawie nie ma
ważniejszych świąt poza końcami wojen i
urodzinami dzieci które też mogą
odmierzać czasem czyjeś życie
no i tym dniem gdy można komuś coś naprawdę dać
Bo nie zdążyłem pójść do sklepu z prezentami
Bo nie przepadam za sklepami z wieloma prezentami
Bo już wybrałem i się tego trzymam