Bronka Nowicka
Skóra
Skóra
Pewnego dnia ojciec założył prawdziwą skórę uszytą na miarę. Była mniej różowa, ale grubsza od poprzedniej. Sprawił też sobie żółte zęby i pięty. Siadał na ziemi i mówił. Najpierw tylko przy zwierzętach. Początkowo były to małe zwierzęta, takie jak pająki czy ćmy.
Po jakimś czasie nie wstydził się przemawiać przy ptakach i kundlach. Później przy dzieciach.
Potem ojciec mówił do siebie przy wszystkich. Stawał przed lustrem i patrzył w nie, jakby było oknem. Nikt nie wie, co tam widział, ale chciał konsultować się w tej sprawie z Bogiem. Pukał w stół.
– Kto tam? – pytał.
– Pan Bóg – odpowiadał, jakby samo słowo mogło sprowadzić Boga do kuchni. Próbował też do niego dzwonić. Bóg nie odbierał.
Ojciec powiedział mi:
– Kiedy byłem chłopcem, widziałem szatana. Ma czarny kapelusz.
Powiedział jeszcze:
– Kochają tylko psy.
To wszystko, co powiedział mi ojciec. Resztę rzeczy zostawił dla siebie.