Roman Honet
otworzyłem sen nie mój
otworzyłem sen nie mój
strumienie pyłu za miasteczkiem. pył
i pola kukurydziane jakby rozbiła się tutaj
kosmiczna sonda i z niej wypadły fioletowe
figury, tarcze, fotele leżące w trawie.
tu zrozumiałem, co znaczy prowincja,
ten obojętny spazm wobec bezkresu,
wiatr – cień mężczyzny schylony samotnie
nad skrzynką magnetycznych szachów. nie
ma już dni, gdy biegaliśmy na cmentarz,
żeby karmić pszczoły (myśleliśmy,
że jedzą klaskanie i śpiew – pokarm,
którego zmarli nie zdążyli zabrać). a może to było
nie tak, to wszystko. może zmyśliłem imiona
i daty, otworzyłem sen nie mój,
na darmo. może pszczoły to rodzaj choroby powietrza,
umarli – dzieci, które jedzą śpiew