Omir Socha
polnisch
צֵל
כְּמוֹ אֶת הַגּוּף בַּחֲלוֹם דֵּי קַל לִשְׁכֹּחַ אוֹתוֹ
הוּא גָּדֵל רַק בַּמִּדָּה שֶׁהָאוֹר שׁוֹקֵעַ –
בַּהַתְחָלָה רַק גּוּר שֶׁל חֹשֶךְ
עָקוּר מִלִּבְּךָ
מְלַקֵּק אֶת שׁוֹקֶיךָ בְּלָשׁוֹן מְחֻסְפֶּסֶת
וְזֶה כִּמְעַט מְשַׁעֲשֵׁעַ כְּשֶׁאַתָּה חוֹשֵׁב עַל זֶה
הַמֵּתִים זוֹרְקִים לוֹ עֶצֶם לְבָנָה
אֲבָל אַחֲרֵי שָׁעָה כְּבָר בְּגֹדֶל שֶׁל צַעַד
עִם כָּל צַעַד הוּא נוֹשֵׁךְ רָעֵב לִהְיוֹת.
כְּכָל שֶׁמַּחְשִׁיךְ אַתָּה מַתְחִיל לְהָבִין.
עִקְּבוֹתֶיךָ מְאִטִּים עַל הַגֶּשֶׁר.
הַלַּיְלָה הוּא נָהָר חַיָּה מִתְאָרֶכֶת
לֹעַ שֶׁל חֹשֶךְ מֵאָה שִׁנֵּי נָחָשׁ
הַלַּיְלָה הוּא מַיִם וְקֹר.
עַכְשָׁו אַתָּה מְפַחֵד
זוֹרֵק לוֹ
עֶצֶם, יָד אוֹ אַהֲבָה אַחֶרֶת –
לֹא חָשׁוּב. כָּךְ אוֹ כָּךְ עוֹד רֶגַע
תִּהְיוּ אֶחָד.
Audioproduktion: 2010 Literaturwerkstatt Berlin
Cień
Ciało, które wydłuża się jak wieczorne cienie
poddane działaniu czasu zbyt łatwo zapomina;
najpierw jest tylko szczenię ciemności – wyrwane z twego serca
i tylko dlatego liże ciepłym językiem twoje łydki.
Kiedy chwyci cię to za serce:
śmierć dorzuci do tego białą piszczel.
Urośnie. Gdziekolwiek pójdziesz.
Aby móc kąsać każdy twój krok, też chce żyć.
Słońce zachodzi, rodzi się twój strach,
Już słychać jak zwalniasz na moście –
noc to zwierzę rozciągnięte zwierzę
wole ciemności stuzębny wąż.
Teraz się boisz ugłaskać byś chciał
kością ręką albo kolejną miłością –
nie ważne. I tak już niedługo
będzie ci wszystko
jedno.