Doreen Daume 
Übersetzer:in

auf Lyrikline: 9 Gedichte übersetzt

aus: polnisch nach: deutsch

Original

Übersetzung

PRZESTRZEŃ

polnisch | Piotr Sommer

Żyjemy w odosobnieniu pod dymami Huty.
Obszar na wschód i południe to Warszawa.
Słońce dopala się i prześwietla pył.
Rzeka jest niewidoczna, nasz dom zbudowały małe mrówki.
Jest mróz i prawie ciemno, biali ludzie wracają do domów.
Autobusy poruszają się z trudem –
psy w domach miały dzisiaj ciężki dzień.

Dziś, tak samo jak dawniej, są ludzie niepotrzebni,
lecz każdy z nich potrafi wiele zrobić i wiele znieść.

© Piotr Sommer
aus: Nowe stosunki wyrazów
Audio production: Literaturwerkstatt Berlin 2008

RAUM

deutsch

Wir leben abgesondert unter dem Qualm der Eisenhütte.
Das Gebiet südlich und östlich von hier ist Warschau.
Die Sonne verglüht und durchleuchtet den Staub.
Der Fluss ist unsichtbar, kleine Ameisen haben unser Haus gebaut.
Es ist Frost und fast dunkel, weiße Menschen kehren in ihre Häuser
     zurück.
Die Autobusse kommen nur mühsam voran –
die Hunde zu Hause hatten heute einen schweren Tag.

Heute, genauso wie früher, gibt es Menschen, die man nicht braucht,
doch jeder von ihnen kann viel tun und viel aushalten.

Piotr Sommer: Ein freier Tag im April. Gedichte.
Aus dem Polnischen von Doreen Daume. Wien: Edition Korrespondenzen, 2002
© Edition Korrespondenzen, Wien 2002

POD MIASTEM

polnisch | Piotr Sommer

Po latach woda kapie dalej,
nie ma jej kto dokręcić.
Płynie starymi rurami
głęboko, aż do szamba.

Rano w piwnicy patykiem
włączam wesoły silnik.
Dygocze, dudni, ćwierka –
popsuł się tylko automat.

W nocy woda dopływa
podziemnie, nielegalnie
na cmentarz, do grobu, na którym
tej wiosny wyrosła pietruszka

a obok, też w nogach, ciemnieje
zdziczałe szczenię szczawiu
smacznego i cierpkiego
jak potajemny seks.

Silnik budzi otuchę,
wypełnia nocne ubytki.
Jest ranek, nucę pod nosem –
Zastąpi mnie nieznajomy.

W piwnicy strumień światła
omywa kratę okien,
pulsuje, pada na licznik –
na schodach łapię rytm.

I dla pamięci nucę
przechodząc obok szamba
płynną podziemną piosenkę
o szczawiu i nieznajomym.

© Piotr Sommer
aus: Nowe stosunki wyrazów
Audio production: Literaturwerkstatt Berlin 2008

UNTER DER VORSTADT

deutsch

Noch nach Jahren tropft Wasser,
niemand ist da, der es abstellt.
Es fließt durch alte Rohre
tief unten, bis zur Grube.

Morgens stelle ich im Keller mit einem
Stöckchen den lustigen Motor an.
Er zittert, kracht, klappert –
nur die Automatik ist kaputt.

Nachts fließt Wasser zu,
unterirdisch, illegal
auf den Friedhof, in das Grab, auf dem
in diesem Frühjahr Petersilie wuchs

und daneben, auch auf den Beinen, dunkelt
der verwilderte Welpe des Wiesenampfers,
der köstlich und herb ist
wie heimlicher Sex.

Der Motor macht Mut,
füllt nächtliche Lücken aus.
Es ist Morgen, ich summe vor mich hin -
Ein Unbekannter löst mich ab.

Im Keller wäscht ein Lichtstrahl
das Fenstergitter ab,
pulsiert, fällt auf den Zähler -
auf der Treppe übernehme ich den Rhythmus.

Um's mir zu merken summe ich
im Vorbeigehn an der Grube
ein flüssiges Untergrundlied
vom Wiesenampfer und von einem Unbekannten.

Piotr Sommer: Ein freier Tag im April. Gedichte.
Aus dem Polnischen von Doreen Daume. Wien: Edition Korrespondenzen, 2002
© Edition Korrespondenzen, Wien 2002

Pociag z Krakowa do Warszawy

polnisch | Adam Zagajewski

Pociąg z Krakowa do Warszawy,
początek września; płoną ogniska,
nad polami unosi się
chmura gorzkiego dymu,
który wchodzi do płuc jak narkotyk.

Szukasz olśnienia w górze, w Alpach
i w katedrach, ale czy widzisz
te pokorne ognie
żarzące się wieczorem, pełznące
po ziemi - jak lonty, które zgasną.

© Adam Zagajewski
aus: Powrót
Kraków: Wydawnictwo a5, 2003
Audio production: 2006, Literaturwerkstatt Berlin

Der Zug von Krakau nach Warschau (36)

deutsch

Der Zug von Krakau nach Warschau,
Anfang September:  Es brennen Feuer,
über den Feldern erhebt sich
eine Wolke beißenden Rauchs,
der wie eine Droge in die Lunge dringt.

Hoch oben suchst du die Erleuchtung, in den Alpen
und in Kathedralen, doch siehst du
diese demütigen Feuer
die abends glühen, die auf der Erde
kriechen - wie Zündschnüre, die erlöschen.

Aus dem Polnischen von Doreen Daume

NIEDYSKRECJE

polnisch | Piotr Sommer

Gdzie jesteśmy? W ironiach
których nikt nie chwyci, krótkotrwałych
i nieakcentowanych, w trywialnych pointach
które kwitują metafizykę niedorzecznym
detalem, w piątku, co wypada
na piątego listopada, w mnemotechnice dni.
Można dać przykład i można to przyjąć
na wiarę, kocią łapę na gardle.

I lubi się jeszcze pewne słowa i te, za przeproszeniem,
składnie, które udają, że coś je z sobą łączy.
W tych międzysensach zawiera się cały człowiek,
włazi tam, gdzie widzi trochę miejsca.

© Piotr Sommer
aus: Nowe stosunki wyrazów
Audio production: Literaturwerkstatt Berlin 2008

INDISKRETIONEN

deutsch

Wo sind wir? In den Ironien
die keiner mitkriegt, die kurzlebig sind
und ohne Nachdruck, in trivialen Pointen
die mit abwegigen Details die Metaphysik
quittieren, in freien Tagen, so man will,
freitags im April, in der Mnemotechnik der Tage.
Man kann ein Beispiel geben und man kann sich auf Treu
und Glauben halb so wild nicht getraut haben.

Und dann liebt man noch gewisse Worte und diese, pardon,
Satzbauweisen, die vorgeben, etwas miteinander zu tun zu haben.
In diesem Zwischensinn steckt der ganze Mensch,
er kriecht hinein, wo er ein wenig Platz sieht.

Piotr Sommer: Ein freier Tag im April. Gedichte.
Aus dem Polnischen von Doreen Daume. Wien: Edition Korrespondenzen, 2002
© Edition Korrespondenzen, Wien 2002

Długa

polnisch | Adam Zagajewski

Niewdzięczna ulica - sklepiki z pasmanterią
jak posterunki zamarzniętej armii Napoleona;
wieśniacy wpatrzeni w wystawy i odbicia ich twarzy
wpatrzone długo w zakurzone samochody;
Długa ulica, idąca powoli w stronę przedmieść,
podezas gdy przedmieścia zmierzają do centrum.
Bardzo ciężkie tramwaje żłobią tę ulicę
zdobią ią perfumerie bez żadnego zapachu,
a pa deszczu błoto zamiast manny;
ulica karłów i olbrzymów, skrzypiących rowerów,
ulica małych miasteczek zgromadzonych
w jednym pokoju, śpiących po obiedzie
z głowami na poplamionym obrusie,
i kleryków zaplątanych w długie sutanny;
najbrzydsza ulica - tu rośnie węgiel jesienią,
a w sierpniu nuda białych upałów.

Tutaj spędziłeś pierwsze lata
w renesansowym, dumnym mieście,
tędy biegłeś na wykłady i na zajęcia z wojska
w zbyt długim płaszczu mundurowym -
a teraz zastanawiasz się, czy
potrafisz powrócić do zachwytu
tamtych lat, czy leszcze potrafisz
tak nic nie wiedzieć i tak mocno pragnąć,
i tak czekać, i zasypiać lekko,
i budzić się lak zręcznie,
żeby nie spłoszyć ostatniego snu
mimo ciemności grudniowego świtu.
Ulica Długa jak cierpliwość.
Ulica długa jak ucieczka z pożaru.
jak marzenie, które nie kończy się
nigdy.

© Adam Zagajewski
aus: Powrót
Kraków: Wydawnictwo a5, 2003
Audio production: 2006, Literaturwerkstatt Berlin

Die Lange Strasse

deutsch

Eine undankbare Straße - kleine Läden mit Kurzwaren
wie die Wachposten der erfrorenen Armee Napoleons;
Dorfbewohner, in Auslagen und in ihre gespiegelten Gesichter starrend,
die den Blick nicht von den verstaubten Autos wenden;
Die Lange Straße läuft langsam in die Vorstädte
während die Vorstädte aufs Zentrum zustreben.
Gewichtige Trambahnen höhlen diese Straße aus,
Parfümerien ohne jeglichen Geruch schmücken sie,
und nach dem Regen Schmutz statt Manna;
die Straße von Zwergen und Riesen, von quietschenden Fahrrädern,
die Straße von kleinen Städtchen,  in einem Zimmer
zusammengepfercht, von nach dem Essen
mit dem Kopf auf dem fleckigen Tischtuch Schlafenden
und von in lange Soutanen verhedderten Klerikern;
die hässlichste Straße - hier wächst die Kohle des Herbstes,
und im August die Langeweile weißer Hitze.

Hier hast du die ersten Jahre verbracht
in der stolzen Renaissance-Stadt,
damals liefst du in Vorlesungen und Militärkunde
in einem zu langen  Soldatenmantel -
und jetzt überlegst du, ob du
zur Begeisterung jener Jahre
zurückfinden könntest, ob du es noch könntest,
so nichts zu wissen und so stark zu verlangen,
und so zu warten und leicht einzuschlafen
und so geschickt zu erwachen,
dass du nicht den letzten Traum verscheuchst
trotz des finsteren Dezembermorgens.
Die Lange Straße wie die Geduld.
Eine Straße, lang wie die Flucht vor dem Feuer,
wie das Träumen, das nicht aufhört,
nie.

Aus dem Polnischen von Doreen Daume

LIŚĆ KLONU

polnisch | Piotr Sommer

Liść klonu prześwietlony słońcem
u schyłku lata jest piękny, ale
nieprzesadnie i nawet zwykły
pociąg elektryczny przejeżdżający
o niespełna trzysta metrów dalej
daje muzykę lekką i nienatrętną
a do zapamiętania, ku jakiemuś
pożytkowi, być może, a nawet
pouczeniu (świat jakoś czasem
nie mówi wprost, że wszystko wie
i że ma dobrą pamięć, a już tym bardziej
nie będzie się nią popisywać)

© Piotr Sommer
aus: Nowe stosunki wyrazów
Audio production: Literaturwerkstatt Berlin 2008

EIN AHORNBLATT

deutsch

Ein Ahornblatt, von Sonne durchleuchtet
am Ende des Sommers, ist hübsch, doch
nicht übertrieben, und selbst die gewöhnliche
elektrische Bahn, die keine
dreihundert Meter weiter vorüberfährt
macht Musik, die leicht und unaufdringlich ist
aber doch ins Ohr geht, vielleicht
irgendwem nützt, oder sogar
eine Lehre ist (die Welt sagt manchmal
irgendwie nicht so direkt, dass sie alles weiß
und ein gutes Gedächtnis hat, umso weniger
wird sie damit groß tun)

Piotr Sommer: Ein freier Tag im April. Gedichte.
Aus dem Polnischen von Doreen Daume. Wien: Edition Korrespondenzen, 2002
© Edition Korrespondenzen, Wien 2002

KTÓREGOŚ DNIA

polnisch | Piotr Sommer

Któregoś dnia otworzę świat
i wejdę jak do domu,
i nie będę się wstydził
głosu moich ust i mego serca,
żadnego słowa;

poproszę świat o relację –
sprawozdanie za czas
mojej nieobecności,
powiem „Świecie, opowiedz
co było, kiedy mnie nie było”;

i potem jeszcze powiem:
„wybacz mi świecie,
do dziś czekałem
na właściwy pociąg, na szept
lokomotywy mojego serca,

i oto jestem, świecie,
jak gdyby nieco inny,
wyzbyty ironii
i może nawet poważniejszy”

i chyba skończę wtedy;
poczuję znużenie
mego ciała, zobaczę
wzruszenie na twarzy świata,
i trochę brak mi będzie słów;

© Piotr Sommer
aus: Nowe stosunki wyrazów
Audio production: Literaturwerkstatt Berlin 2008

EINES TAGES

deutsch

Eines Tages mache ich. die Welt auf
und gehe hinein wie in ein Haus
und ich werde mich nicht schämen
über die Stimme meines Mundes und meines Herzens,
über kein Wort;

ich bitte die Welt um die Bericht-
erstattung über die Zeit
meiner Abwesenheit,
ich sage »Welt, erzähl du
was war, als ich weg war«;

und nachher sage ich noch:
»verzeih mir, Welt,
ich habe bis heute gewartet,
auf den richtigen Zug, auf das Flüstern
der Lokomotive meines Herzens,

und da bin ich, Welt,
wenn auch ein wenig anders,
mit abgelegter Ironie
und vielleicht sogar ernsthafter«

und damit schließe ich wohl;
ich werde die Müdigkeit
meines Körpers spüren,
die Rührung auf dem Gesicht der Welt sehen,
und ein wenig werden mir die Worte fehlen;

Piotr Sommer: Ein freier Tag im April. Gedichte.
Aus dem Polnischen von Doreen Daume. Wien: Edition Korrespondenzen, 2002
© Edition Korrespondenzen, Wien 2002

Kino „Potęga”

polnisch | Adam Zagajewski

Niektóre niedziele były białe
jak piasek bałtyckiej plaży.
Rano słychać było kroki
nielicznych przechodniów.
Liście naszych drzew milczały uważnie.
Gruby ksiądz modlił się za tych,
co nie mogli przyjść do kościoła.
W kinach upajająco terkotał projektor,
a kurz ukośnie wędrował przez światło.
Natomiast chudy ksiądz potępiał epokę
i wzywał do surowych ćwiczeń mistycznych.
Niektóre damy trochę mdlały,
Ekran w kinie „Potęga" gotów był przyjąć
każdy film i każdy obraz -
Indianie czuli się tu jak u siebie w domu,
lecz sowieccy bohaterowie
także nie mogli narzekać.
Po skończonym seansie zapadała cisza
 tak głęboka, że policja niepokoiła się.
 Ale po południu miasto spało
 z otwartymi ustami, jak dziecko w wózku.
 Wieczorem niekiedy zrywał się wiatr
 i o zmierzchu burza migotała
 nierealnym, fioletowym blaskiem.
 O północy na umyte niebo
 wracał kruchy księżyc.
 Wydaje się, że w niektóre niedziele
 Bóg był blisko.

© Adam Zagajewski
aus: Powrót
Kraków: Wydawnictwo a5, 2003
Audio production: 2006, Literaturwerkstatt Berlin

Das Potega-Kino

deutsch

Manche Sonntage waren weiß
wie der Sand am Ostseestrand.
Morgens hörte man die Schritte
der wenigen Vorübergehenden.
Die Blätter unserer Bäume schwiegen aufmerksam.
Der dicke Pfarrer betete für alle,
die nicht in die Kirche kommen konnten.
In den Kinos das betörende Projektorengeratter,
und der Staub wanderte schräg durch das Licht.
Der magere Pfarrer hingegen verdammte die Epoche
und rief zu strengen mystischen Übungen auf.
So manche Dame fiel ein wenig in Ohnmacht.
Die Leinwand des "Potega"-Kinos war bereit
für jeden Film und jedes Bild -
die Indianer fühlten sich hier wie zu Hause
aber auch die sowjetischen Helden
konnten nicht klagen.
Nach Ende der Vorstellung herrschte eine so
tiefe Stille, dass die Polizei beunruhigt war.
Doch nachmittags schlief die Stadt
mit offenem Mund, wie ein Baby im Kinderwagen.
Abends kam manchmal Wind auf
und in der Dämmerung blitzte ein Gewitter
mit irrealem, violetten Schein.
Um Mitternacht kehrte ein zarter Mond
auf den gewaschenen Himmel zurück.
Es scheint, als sei an manchen Sonntagen
Gott nahe gewesen.

Aus dem Polnischen von Doreen Daume

Czy warto

polnisch | Adam Zagajewski

Czy warto było czekać w konsulatach
na chwilę dobrego humoru urzędniczki
i na dworcu oczekiwać spóźnionego pociągu,
zobaczyć Etnę z jej japońskim kapturem
i Paryż o świcie, kiedy z mroku wyłaniały się
konwencjonalne kariatydy Hausmanna,
wchodzić do tanich restauracji,
gdzie tryumfalnie pachniał czosnek,
czy warto było jechać kolejką podziemną
w podziemiu już nie wiem którego miasta
i oglądać cienie nie moich przodków,
lecieć małym samolotem nad trzęsieniem ziemi
w Seattle jak ważka nad pożarem, ale także
przez trzy miesiące prawie nie oddychać,
prawie nie istnieć, zadając trwożne pytania,
zapominając o niepojętym działaniu laski,
czytać w gazetach o zdradzie, o morderstwie,
czy warto było myśleć i pamiętać, zapadać
w najgłębszy sen, gdzie ciągnęły się
szare korytarze, kupować czarne książki,
zapisywać tylko pojedyncze obrazy
z kalejdoskopu bogatszego niż katedra
w Sewilli, której nie widziałem,
czy warto odjechać i wrócić, czy warto -
tak nie tak nie —
nic nie skreślić.

© Adam Zagajewski
aus: Powrót
Kraków: Wydawnictwo a5, 2003
Audio production: 2006, Literaturwerkstatt Berlin

Lohnt sich's

deutsch

Hat sich's gelohnt in Konsulaten
auf die kurze gute Laune der Beamtin
und am Bahnhof auf den verspäteten Zug zu warten
den Ätna mit seiner japanischen Kappe zu sehen
und Paris in der Frühe, wenn im Morgengrauen
die konventionellen Karyatiden von Hausmann erscheinen,
billige Restaurants mit ihrem
triumphalen Knoblauchgeruch zu betreten,
hat sich's gelohnt mit der Untergrundbahn zu fahren
im Untergrund ich weiß nicht mehr welcher Stadt
und die Schatten nicht meiner Vorfahren zu betrachten,
mit einem kleinen Flugzeug über das Erdbeben
in Seattle zu fliegen wie eine Libelle über die Feuersbrunst, doch auch
drei Monate lang fast nicht zu atmen,
fast nicht zu existieren, bange Fragen zu stellen,
dabei die unfaßbare Gnadenwirkung zu vergessen,
in Zeitungen von Betrug und Mord zu lesen,
hat sich's gelohnt zu denken und sich zu erinnern, in tiefsten
Schlaf zu fallen, wo sich graue Korridore
erstrecken, schwarze Bücher zu kaufen,
nur einzelne Bilder aus dem Kaleidoskop zu notieren,
das reicher als die Kathedrale von Sevilla ist, die ich nicht gesehen habe,
lohnt es sich fortzufahren und zurückzukehren, lohnt es sich –
ja nein ja nein –
nichts zu streichen.

Aus dem Polnischen von Doreen Daume