Jacek Dehnel
Cudzość
Cudzość
Przepisy mówią jasno: musisz pójść gdzie indziej.
Nigdzie nie jest u siebie, kto jest nieszczęśliwy.
Opuszcza dom wysoki, przez oko zamieci
przechodzi – z odprutymi dystynkcjami, z szyją
odsłoniętą odciętym niechlujnie kołnierzem.
W ciszy. Nawet w kieszeniach nic mu nie podzwania:
żadnych ostrych przemiotów, dziesięciogroszówek,
buty bez sznurowadeł i szlufki bez paska.
Wolno mu myśleć sobie – bo wszystko mu wolno,
nikogo nie obchodzi gdzie pójdzie i czemu
– o Orlandzie, Tristanie, Medei i Łucji
z Lamermoor, krynolinach. Lecz od razu: „jesteś
histeryczną śpiewaczką, z terierem (w mieszkaniu
zamkniętym wielokrotnie od góry do dołu),
z syfonem mineralnej, grubym makijażem
przy pustej pustej sali. Pustej pustej sali.”
I skrobie coś na boku. I nic to nie daje,
i nic to dać nie może, nigdy – ani jemu
ani innym. Nikomu. Kto jest nieszczęśliwy
mówi innym językiem, złożonym z przeczących
partykuł i wyrazów, których nie wypada
wymawiać w towarzystwie. Tylko rzeczy mogą
zrozumieć jego jamby - lecz twarde są rzeczy.
I od jego dotyku zmieniają się w śnieg.
Warszawa, 19. IX. 2005