Dagmara Kraus
الألمانية
kardioakordy
czasem to jest jak tętent kopyt, wściekle oślepła galopada
i ogłuszenie takim zgiełkiem, jakby ktoś nagle zwęził światło
czasem – podskórne echo morza, cicha ucieczka odpływnej fali
albo podstępny, choć wylewny, postęp przesiąkających wałów
są dni, gdy jest jak dialog świetlny, przeciągłe wycie buczków mgłowych
bezpieczny powrót z ciemnych głębin w rytm zatokowy, do portu aorty
niekiedy – niemy trzepot szprotek w splotach węzłowych, naczyniach chłonnych
i pulsowanie współczulne stada, kiedy umyka przed pogonią
odzywa się jak kanonada, wdziera wybuchem w śpiące miasto
bądź jest skradaniem się partyzanta, nerwem strzaskanej leśnej gałązki
oto prowadzi jak przewodnik – nocnych uchodźców przez grzebień graniczny
lub zdradza: błędną drogą przewodzeń zwodzi ich prosto w zastawek wnyki
czasem podniośle: jak łopot flagi, jak wahadełko w tętnie bliźniaczym
albo dobitnie – jak odgłos wieńca porzucanego w dół owalny
jest i rozruchem, skandalem skandowań, wrzaskliwą tłumów preekscytacją
krzykiem komórek w zły poranek, szumem agresji agregatu
może zarażać: śmiechem tubalnym, kordialnym ściskiem przywodziciela
a kiedy indziej to jest przewlekły, nieuleczalny bezmiar załamka
bywa też głośnym do drzwi kołataniem, wtargnięciem ciosów, włamem ścichapęk
albo odwrotnie – to gość serdeczny, który nieśmiało staje w przedsionku
jest wreszcie pewnym ruchem rysika – kreśli oś serca, stożek tętniczy
jest pierwszym tonem, błogosławionym – i miłosierdzia strugą z wnętrzności
من: Wylinki
Wrocław: Biuro Literackie, 2010
الإنتاج المسموع: Literaturwerkstatt Berlin, 2016
kardioakkorde
manchmal ists wie ein hufgetrappel, ein rasend blinder galopp
und ein ertauben am lärm, als hätte jemand plötzlich das licht verengt
manchmal ists ein subkutanes meeresecho, die stille flucht der ebbenden welle
oder der hinterlistige, doch überschwappende fortschritt aufgeweichter wälle
es gibt tage, da ists wie ein lichtes gespräch, ausgedehntes nebelhörnerheulen
sichere rückkehr aus untiefen in den rhythmus der bucht, den hafen aorta
zuweilen ists ein dumpfes sprottenscheppern in verwobenen knoten, lymphen
und das mitleidige mitpulsen der rotte, wenn sie flüchtet vor der hatz
es meldet sich wie eine kanonade, dringt mit gewalt ein in die schlafende stadt
oder das schleichen eines partisanen, der nerv eines zerstampften waldzweigs
als anführer vor kopf, bringt es die flüchtlinge nachts über den grenzkamm
oder es verrät sie: führt sie irrwegs direkt vor die schlinge
manchmal ists feierlich wie das flattern der flagge, wie das pendel im zwillingspuls
oder deutlich wie der hall eines kranzes, in einen schiefrunden graben geworfen
anlassen, skandierskandal, kreischende masse in präexzitation, ein aufschrei
der kammern zur falschen stunde, lärmig wie eine aggregataggression
es kann ansteckend sein wie ein tubenlachen, das herzdrücken eines heranziehers
andermal ist es die aufgeschobene, unheilbare endlosigkeit einer falte
zeitweise ists ein lautes rütteln an der tür, eine zerrerei von schlägen, einbruch
in die stille oder umgekehrt - der herzliche gast, der schüchtern im vorhof zögert
schließlich ists die sichere bewegung des schreibers, der die herzachse zeichnet, den aderkegel
es ist der erste gesegnete ton - und der barmherzigkeitsstrom fließt aus dem innern